Bateria — rewelacja czy marketing?
Akumulator zastosowany w telefonie jest o całą klasę lepszy od wszystkich innych stosowanych w moich poprzednich nabytkach. W części dotyczącej akcesoriów pisałem już, że w tej kwestii nastąpił bardzo poważny skok, ale rzecz jest godna powtórzenia. Nigdzie wcześniej, nawet w zamierzchłych Motorolach, nie zajmował tak wielkiej powierzchni jak tu, a także nie był tak pojemny (aż 1500 mAh). Dodatkowo nowy proces technologiczny (Li-Poly zamiast Li-Ion) wyklucza jakiekolwiek szanse zaistnienia tzw. „efektu pamięci” oraz wpływa korzystnie na czas pełnego ładowania, który wynosi tu zaledwie dwie godziny. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest też automatyczne włączanie się systemu oszczędzania energii, gdy poziom naładowania spadnie poniżej 10%, polegającego głównie na redukcji czasu i jasności podświetlenia ekranu. Oczywiście można go aktywować lub dezaktywować w dowolnym momencie za pomocą menu wywoływanego za pomocą włącznika.
Mimo powyższego technicznego bełkotu zapewne najbardziej interesuje wszystkich fakt, czy to wszystko wpływa na powoduje tak dużą wytrzymałość baterii, wyśrubowaną przez producenta aż do 23 dni w stanie czuwania lub do 8 godzin rozmów, czy są to jednak wyłącznie tanie marketingowe mrzonki. Czas podany przez Nokię istotnie budzi powątpiewania, zwłaszcza że dla Nokii E51 wynosił on również niemałą liczbę 13 dni, a jak wiadomo ciężko było jej przetrzymać choćby cztery doby przy małym użytkowaniu (u mnie przy średnim wytrzymywała co najwyżej dwie), co wykazuje, że nie wolno popadać w skrajności i zawierzać bajkom wymyślonych przez producenta. Muszę jednak wszystkich zapewnić, iż bateria może nie trzyma tych trzech tygodni, ale i tak jest co najmniej trzykrotnie lepsza od poprzedniczki (już 10-minutowe ładowanie od zera spowodowało, że nie mogłem jej umyślnie wyczerpać przez 2 godziny), a to właśnie należy uważać za wielki sukces.
Miałem świetną okazję sprawdzić to na wakacyjnym wyjeździe, na którym równie często korzystałem z dobrodziejstw Wi-Fi, jak rok temu na Nokii E51, więc wyniki testu są miarodajnie. Otóż poprzedniczkę musiałem ciągle podłączać do ładowania, jak tylko znajdowałem się w pokoju gościnnym, by na mieście (gdzie był dostęp do Internetu) nie padała. Bez tego wytrzymywała zaledwie pół dnia, maksymalnie może z 7-8 godzin, a przecież nie „siedziałem” na niej bez ustanku, tylko np. w barze przez jakiś czas czytałem sobie wiadomości i szedłem dalej. Tak samo podczas podróży nocnym pociągiem nie wytrzymała do jej końca (10 z 13 godzin), a wykorzystywałem ją do słuchania muzyki i sporadycznie do paru gier.
Sytuacja z następczynią wyglądała na szczęście zgoła inaczej. Tego roku Internet był już w pokoju gościnnym, co niezmiernie przydało się podczas paskudnego deszczowego tygodnia. Po jednorazowym nocnym naładowaniu mogłem dosłownie nieustannie mieć włączone Wi-Fi w tle, co jakiś czas sprawdzając wiadomości, a na przemian czytając M-Booka, a ona i tak wytrzymała całe dwie doby! Jeśli nie jest to wynik rewelacyjny, to ja już nie wiem już, jaki inny mógłby takim być. Porównując jeszcze podróż pociągiem, tym razem wybrałem transport dzienny i podobnie ją używałem, a ona oznaki Baterii na wyczerpaniu zaczęła zgłaszać dopiero dnia piątego od tego czasu! I tak zostało. Jak poprzedniczka trzymała mi 2 dni, tak ona wytrzymuje z 7-8! Dodam tylko, że po totalnym rozładowaniu i pierwszym wyłączeniu, nie da się jej już ponownie włączyć (nawet budzik nie zadzwoni), jak to bywało w niektórych telefonach, które zostawiały jeszcze pewien zapas energii.